1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Europarlament ostrzega von der Leyen w sprawie Węgier

18 stycznia 2024

Europosłowie buntują się przeciw ustępstwom wobec Orbana. Grożą sądem Komisji Europejskiej. Polska już nie jest gwarantem jego bezkarności. Ale wiele państw UE nie pali się do nowych działań przeciw Węgrowi.

EU-Gipfel in Brüssel: Viktor Orban nimmt an Rundtischgespräch teil 2023 | Europäische Union
Viktor Orban na szczycie UE w grudniu 2023Zdjęcie: Omar Havana/AP/picture alliance

Parlament Europejski przyjął w czwartek [18.1.2024] rezolucję o Węgrzech, w której grozi Komisji Europejskiej  pozwem do Sądu UE (to część TSUE) w sprawie grudniowej decyzji o odblokowaniu dostępu 10 mld euro unijnych funduszy dla Budapesztu, które były wcześniej zamrożone z racji zastrzeżeń praworządnościowych. Chodzi o pieniądze z polityki spójności, a zatem nie o ich jednokrotną wypłatę, lecz o otwarcie drogi do płatności, rozciągnięte na kolejnych kilka lat.

– Parlament Europejski może skorzystać z wszelkich dostępnych mu środków prawnych i politycznych, jeżeli Komisja Europejska uwolni finansowanie bez spełnienia kryteriów lub jeżeli nie zapewni pełnego wdrożenia odpowiednich przepisów [na Węgrzech] – głosi uchwała poparta przez 345 europosłów przy sprzeciwie 104 (29 wtrzymało się od głosu).

Rezolucja jest politycznym manifestem niezadowolenia wobec – zdaniem europosłów – nie dość stanowczej linii Komisji Europejskiej wobec Orbana, co jest dotkliwe dla jej szefowej Ursuli von der Leyen, bo najprawdopodobniej będzie się ubiegać o drugą, pięcioletnią kadencję, a zatem będzie potrzebować zatwierdzenia przez Parlament Europejski nowej kadencji. Natomiast do prawnie wiążącej decyzji o pozwaniu Komisji do TSUE  (z żądaniem unieważnienia decyzji o odmrożeniu pieniędzy) jeszcze daleko, bo na razie – zgodnie z dzisiejszą rezolucją – europarlament ma podjąć analizy prawne zmierzające w tym kierunku.

Węgry. Ucieczka z Ukrainy, a potem z Izraela

04:06

This browser does not support the video element.

PE: Komisja jest za mało stanowcza

Nie przeszła ani poprawka grożąca Komisji szybkim głosowaniem wotum nieufności, „jeśli powtórzy się odblokowanie funduszy dla Węgier zwłaszcza w kontekście szczytu UE z 1 lutego” (będzie decydował o pomocy dla Ukrainy), ani poprawka wzywająca Radę UE do „zawieszenia prezydencji węgierskiej”, która przypada na drugą połowę tego roku (i poprzedza polską prezydencję).

Węgierska pula we wspólnej kasie Unii, której dotyczą spory z europosłami, to około 30 mld euro, z czego 20 mld to fundusze spójności (zablokowane częściowo w ramach procedury „pieniądze za praworządność”, częściowo w związku z Kartą Praw Podstawowych), a reszta to węgierski KPO zablokowany aż 24 warunkami wstępnymi, czyli „superkamieniami” milowymi, z czego cztery dotyczą sądownictwa. Za grudniową decyzją Komisji Europejskiej o uwolnieniu 10 mld dla Węgier stała deklaracja, że Węgry wprowadziły reformy sądowe, których Bruksela domagała się za pomocą Karty Praw Podstawowych (te wymagania z polityki spójności są tożsame z czterema „superkamieniami” milowymi z węgierskiego KPO). Jednak do odmrożenia reszty funduszy spójnościowych oraz całego KPO (łącznie nadal zamrożone około 20 mld euro) Orban  musiałby się zgodzić na wiele reform antykorupcyjnych, w tym dotyczących systemu zamówień publicznych, a także na zmiany w kwestiach wolności akademickich, LGBT+ oraz azylowych.

Von der Leyen: Nie naciągamy reguł

– Węgry przyjęły nową ustawę o reformie wymiaru sprawiedliwości, która odnosi się do szeregu naszych zaleceń. To ustawa, która wzmacnia niezależność sądownictwa i ogranicza możliwość ingerencji politycznej w sądownictwo. Było to wymagane, by Węgry spełniły warunki dotyczące funduszy spójności. O to właśnie prosiliśmy i z tego Węgry się wywiązały – przekonywała von der Leyen wczoraj w Parlamencie Europejskim. Podkreślała, że Budapeszt nie wypełnił warunków dla uzyskania dostępu do pozostałych 20 mld euro z polityki spójności oraz KPO. Węgry dostały tylko niecały miliard euro zaliczki z RePowerEU, czyli nowej części swego KPO, bo takie prefinansowanie nie jest związane z warunkami wstępnymi.

Wielu europosłów oraz działaczy praworządnościowych jest przekonana, że grudniowe odmrożenie 10 mld euro było wyrachowaną transakcją, w której Orban „sprzedał” swą zgodę na rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych Ukrainy z Unią  (zamiast wetowania Węgier wybrał nieobecność podczas głosowania). I dlatego obawiają się kolejnych ustępstw Komisji w zamian za zgodę Orbana na pomoc finansową Unii dla Kijowa, która ma być tematem lutowego szczytu UE. W Brukseli rosną nadzieje, że Orban przyłączy się do wsparcia dla Ukrainy i nie będzie trzeba konstruować skomplikowanego mechanizmu pomocowego w imieniu 26 państw Unii, czyli bez Węgier.

– Ursula von der Leyen wyprzedała w grudniu praworządność jak na zimowej wyprzedaży. Państwa członkowskie Unii muszą wziąć na siebie odpowiedzialność i ostatecznie podjąć decyzję o odebraniu Węgrom prawa głosu w Radzie UE w odpowiedzi na podważanie praworządności w tym kraju – komentował dziś niemiecki europoseł Moritz Körner (FDP) z liberalno-macronistycznej frakcji „Odnowić Europę”.

Wersji o cynicznej transakcji z Orbanem co do 10 mld euro zaprzecza nie tylko Komisja Europejska, lecz także przedstawiciele sporej części państw członkowskich. – Orban w kwestiach sądownictwa wypełnił warunki postawione mu na piśmie. To on mógłby pozwać Komisję do TSUE, gdyby nadal nie odmrażała pieniędzy. Potrzebujemy teraz bacznego monitorowania, czy nowe przepisy na Węgrzech nie są sabotowane, ale nie możemy mówić, że Węgrzy ich w ogóle nie przyjęli, w tym poprzez nowe ustawy – przekonywał już w grudniu jeden z unijnych dyplomatów w Brukseli. Jedna z poprawek o systemie przydzielania spraw sądowych została uchwalona zaledwie kilka dni przed grudniową decyzją Komisji o pieniądzach. – Moment naszej decyzji co do funduszy wynika z terminów przewidzianych naszymi procedurami. To przypadek, że przypada na czas posiedzenia szczytu UE [o Ukrainie] – przekonywała wówczas Vera Jourova, wiceprzewodnicząca Komisji.

Co z artykułem siódmym?

Rozdźwięk między Parlamentem Europejskim, który coraz mocniej domaga się stanowczości wobec Orbana, oraz przedstawicielami rządów państw Unii widać także w kwestiach procedury z artykułu siódmego. Fiński europoseł Petri Sarvamaa zebrał w styczniu podpisy ponad 120 innych eurodeputowanych pod apelem o odebranie Węgrom prawa głosu w Radzie UE (nie mogłyby m.in. wetować decyzji związanych z rozmowami akcesyjnymi Ukraińców), ale tego można dokonać tylko w ramach sankcji z artykułu siódmego. Nie można ich nałożyć bez jednomyślnej deklaracji pozostałych 26 krajów Unii, że Węgry łamią podstawowe prawa Unii. Tymczasem w Radzie UE mógłby być kłopot nawet z uzbieraniem 22 państw gotowych do – to pośredni etap w artykule siódmym – oficjalnego stwierdzenie „poważnego ryzyka” dla podstawowych wartości oraz skierowania zaleceń naprawczych dla Budapesztu.

Parlament Europejski również w dzisiejszej rezolucji ponagla Radę UE w sprawie postępowania z artykułu siódmego wobec Węgier. Gdyby kiedyś miało dojść do głosowania otwierającego drogę do sankcji, to – jak tłumaczy unijny dyplomata – „Polska już nie będzie gwarantem bezpieczeństwa Orbana w jego bezkarności”. A lojalność Roberta Ficy, premiera Słowacji, ma mniejszą wagę polityczną ze względu na mniejszy potencjał gospodarczy i demograficzny tego kraju. Jednak ani Niemcy, ani Francja, ani spora część innych krajów Unii – pomimo irytacji Orbanem m.in. w kwestiach ukraińskich – nie pali się obecnie do dodatkowych działań wymierzonych w Węgra.

Różne pomysły na taktykę wobec Orbana

Część z hamulcowych nie chce „prześladowaniami unijnymi” napędzać popularności Orbanowi jako „ikonie radykalnej nieliberalnej prawicy”, część uważa, że skuteczniejsze będzie pozostanie przy naciskach za pomocą nadal zamrożonych 20 mld euro. A część podkreśla, że z Orbanem nadal można się dogadywać za nieprzesadnie duże ustępstwa. Węgierski premier, choć od lat straszy Unię rozmaitymi blokadami, zawsze unikał politycznego osamotnienia (i jego konsekwencji polityczno-gospodarczych dla Budapesztu). I ostatecznie przyłączał się do konsensusu reszty państw UE również co do Rosji i unijnych pieniędzy na dozbrajanie Kijowa.

Orban na grudniowym szczycie UE nie zablokował – ważniejszej wówczas dla Kijowa – decyzji o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych Ukrainy z Unią, lecz jednocześnie uniemożliwił przyjęcie pakietu 50 mld euro pomocy finansowej dla Ukraińców (17 mld dotacji i 33 mld tanich i bardzo długoterminowych pożyczek) na lata 2024-27. W zakulisowych rozmowach Węgry ostatnio zasygnalizowały, że mogłyby zgodzić się na 50 mld euro dla Ukrainy na okres 2024-27, ale pod warunkiem corocznego przeglądu, który miałby im dawać co roku prawo weta wobec dalszych wypłat dla Kijowa. Taki system ciągłego zagrożenia wetem jest nie do przyjęcia dla wielu państw Unii. Jednak negocjatorzy Komisji Europejskiej usiłują teraz mocno rozmiękczyć postulaty Orbana; prawo weta zamienić tylko w „hamulec bezpieczeństwa” nierozstrzygający ostatecznie o blokadzie dalszych wypłat.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>