1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
MigracjaEuropa

Ukraińscy uchodźcy wstrząśnięci wojną w sercu Europy 

25 lutego 2022

Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę tysiące ludzi ucieka do Polski. Mówią, że drogi w kierunku zachodnim są zablokowane przez gigantyczne korki i tłumy ludzi zmierzających do granicy.

Ukraine Krise | Medyka | Menschen flüchten über die Grenze Richtung Polen
Zdjęcie: Czarek Sokolowski/AP Photo/picture alliance

Wiadomość o inwazji Rosji na Ukrainę była wielkim szokiem dla ukraińskich klientów przygranicznego bazaru w Medyce. Codziennie przyjeżdżają tu setki Ukraińców, by kupić żywność, kosmetyki czy sprzęt gospodarstwa domowego. Jest tu taniej, a produkty są lepszej jakości. Aby być na bazarze wcześnie rano, wyjeżdżają ze swoich domów w środku nocy. I to właśnie tutaj dotarła do nich informacja o ataku Putina na ich kraj.  

– Byłam na zakupach, gdy rodzina zadzwoniła z domu, mówiąc, że w pobliżu Sambora, gdzie mieszkamy, doszło do ataku na skład wojskowy. I to było wszystko – mówi 60-letnia Maria. Sambor w odległości półtorej godziny jazdy od polskiej granicy. – Nie wiem, co dalej będzie, mam mętlik w głowie – mówi, potrząsając z niedowierzaniem głową. Rozgląda się za tanim transportem do domu, bo właśnie tego dnia ma się opiekować wnukami. O ucieczce z Ukrainy nigdy nie myślała. – Jak mogłabym opuścić mój kraj? Nie wiedziałabym zresztą, dokąd. Poza tym nie mam pieniędzy – mówi w rozmowie z DW. 

50-letni mężczyzna jest spokojny i wojowniczy zarazem.    – Tak, to jest wojna. I co z tego? Mało to mieliśmy wojen? I zawsze walczyliśmy za naszą ojczyznę. Teraz też pokażemy, że nie jesteśmy mięczakami – ostrzega. Zamierza wrócić na Ukrainę i wstąpić do oddziałów obrony cywilnej. Dotychczas żył z przygranicznego handlu, ale teraz zamierza to porzucić, by bronić kraju. Około południa droga prowadząca od granicy do bazaru zapełnia się głównie młodymi ludźmi z dużymi walizkami. To zupełnie inna grupa, nie są to stali klienci bazaru. Stoją tu krótko, zamawiają taksówki lub wsiadają do busów do pobliskiego Przemyśla.  

Życie wywrócone do góry nogami  

Solomeiia ze Lwowa ma 27 lat i od 3 lat pracuje w firmie informatycznej w Krakowie. Mówi, że jej dzisiejsza podróż została zaplanowana wcześniej, ponieważ tylko na krótko odwiedziła swoją rodzinę na Ukrainie. Nie wie, kiedy i jak wróci do domu. – Moi rodzice nie chcą wyjeżdżać do Polski ani do żadnego innego kraju. Tata powiedział, że pójdzie na wojnę, aby bronić swojego kraju, bo Rosjanie nie mają prawa przychodzić do naszego domu. I tak są z nami już od dawna, o wiele za długo, od 8 lat, od inwazji na Krym – mówi DW ze łzami w oczach. – Serce mnie boli, gdy widzę, co się dzieje na Ukrainie. Nie mogę uwierzyć, że w sercu Europy toczy się wojna. Tak nie może być, tak nie może być. Nie w XXI wieku – dodaje.  

Uchodźcy z Ukrainy na dworcu w Przemyślu Zdjęcie: Monika Sieradzka/DW

25-letni Bogdan studiuje na Wydziale Studiów Azjatyckich Uniwersytetu Jagiellońskiego i wkrótce skończy studia. Ale nagle przestał zastanawiać się nad rozpoczęciem kariery, bo jego życie w jednej chwili zostało wywrócone „do góry nogami”. – Nagle poczułem się jak w filmie o drugiej wojnie światowej. Mama budzi mnie o wpół do szóstej i mówi: "Synu, wstawaj, jest wojna" – mówi DW. Nie przeszedł żadnego przeszkolenia wojskowego i nie chce iść na front. – Tacy jak ja byliby tylko mięsem armatnim, a tego nie chcę –. Ma nadzieję, że z Polski będzie mógł wspierać swój kraj. Wraz z innymi ukraińskimi studentami w Krakowie chce organizować akcje pomocy dla swoich rodaków. I na pewno złoży wniosek o azyl w Polsce. 

Pomoc dla uchodźców 

W czwartkowe popołudnie na przejściu granicznym w Medyce pojawiają się całe rodziny. Natalia przyjechała samochodem wraz z trójką swoich dzieci, nastolatków. Jeden z synów jest niepełnosprawny umysłowo. – Boję się o niego, szczególnie o niego. Potrzebuje stałej rehabilitacji i oddzielnego pokoju – mówi. Szuka pomocy w lokalnym ośrodku pomocy uchodźccom w miejscowej szkole, ale tu na razie panuje chaos i nikt nie opracował jeszcze procedur przyjmowania migrantów. W końcu Natalia znajduje pokój na pierwszą noc dzięki organizacji mniejszości ukraińskiej w Przemyślu, która już od dawna przygotowywała się na przyjęcie uchodźców.  

Im późniejsza pora na przejściu w Medyce, tym większe zmęczenie widać na twarzach przybyszów. Troje młodych Ukraińców z Przemyśla stoi tuż przy granicy z wodą, bananami i pączkami z konfiturą, bo to przecież Tłusty Czwartek. Ludzie opowiadają, że musieli czekać w kolejce do granicy przez dziesięć godzin. Cały czas na stojąco. Na drogach prowadzących do Polski utworzyły się wielokilometrowe korki, a ponieważ auta już prawie nie posuwają się do przodu, ludzie po prostu z nich wysiadają, idąc dalej pieszo. Do pokonania mają kilka, czasem kilkanaście kilometrów. A na przejściu granicznym wszystko odbywa się powoli i biurokratycznie. Wieczorem w ciągu godziny do Medyki docierało około 50 osób. 

Ucieczka, i co dalej? 

– Siedzi tam tylko kilku urzędników, którzy bardzo dokładnie sprawdzają każdy dokument. Jakby to był zwykły dzień, a sytuacja nadzwyczajna – denerwuje się Olena. Jej trzyletnia córeczka już dawno zasnęła na jej ramieniu. – Powinni po prostu otworzyć granicę i nie sprawdzać wszystkich tak dokładnie – dodaje jej mąż Piotr. Przekroczyli granicę stosunkowo szybko, czyli w ciągu ośmiu godzin, ale tylko dlatego, że niektórzy ludzie przepuszczali ich ze względu na małe dziecko. W międzyczasie pojawiło się jednak w kolejce tyle osób z dziećmi, że są już w większości. – Tam jest wiele tysięcy ludzi, w tym tempie będą musieli czekać wiele dni – mówi Piotr. Rodzina zamierza pojechać do ciotki Piotra do Gdańska. Podobnie jak wiele innych osób, które docierają do Polski w pierwszych godzinach wojny: na ogół wiedzą dokładnie, dokąd chcą się udać i mają krewnych lub przyjaciół w Polsce. Niektórzy nie chcą zostać w Polsce, mówią o wyjeździe do Niemiec.  

Uchodźcy z Ukrainy na dworcu w PrzemyśluZdjęcie: Monika Sieradzka/DW

Mimo ogromnego zmęczenia Olena i Piotr są szczęśliwi, że są w Polsce. W obliczu wojny polska straż graniczna przestała wymagać od Ukraińców paszportów, które dotychczas były wymagane przy wjeździe na teren UE. Od piątku 25 lutego uchodźcy wojenni z Ukrainy są również zwolnieni z kwarantanny i nie muszą posiadać aktualnego testu Covid.  

Tymczasem coraz więcej uchodźców dociera pociągami do Przemyśla. W halach dworcowych ustawiono łóżka polowe, polscy terytorialsi częstują kanapkami, zupą, herbatą i kawą. Wielu przybyłych szuka połączeń do innych miast w Polsce. Wiele osób wymienia się informacjami o wolnych pokojach w Przemyślu, których liczba kurczy się w błyskawicznym tempie. Widać ludzi, którzy ze smutkiem i łzami w oczach rozmawiają przez telefon z bliskimi pozostałymi na Ukrainie. Jeszcze inni przyszli tu odebrać z pociągu krewnych lub znajomych. Pociągi są opóźnione. Ten z Odessy ma pięć godzin opóźnienia, przy pociągach z Kijowa w piątek rano nie było żadnej informacji.  

Tak działa putinowska propaganda

01:03

This browser does not support the video element.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej