1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wojna w Ukrainie: Starsi ludzie uciekają z jedną reklamówką

20 kwietnia 2022

– Zobaczyłam staruszkę, też była sama. Podeszłam, ona płacze. Powiedziałam: „Nie płacz, gdzie ty pójdziesz, tam i ja. Nie zostawię cię” – mówi 82-letnia Halina. Wielu starszych ludzi stawia czoła wojnie w samotności.

Strasi ludzie w Ukrainie
Starsza kobieta czeka na ewakuację z hospicjum w mieście Czasiw Jar w obwodzie donieckimZdjęcie: Petros Giannakouris/AP/picture alliance

Halina płacze, gdy opowiada. – Sąsiad powiedział: „Hala, ja wyjeżdżam, wyjedź też”. Ale gdzie ja pójdę? Do kogo? Nie mam nikogo, nie mam dzieci. „Gdziekolwiek” – odpowiedział. „Jutro będą strzelać, będzie jeszcze więcej zniszczeń”.

„W końcu wszyscy wyjechali”

Gdy 24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę, mieszkańcy Irpienia mieli nadzieję, że wojna ich ominie. – Słyszeliśmy bomby z lotniska w Hostomelu, ale myśleliśmy, że do nas nie dojdą – wyjaśnia Halina.

Dzień później na ulice ich miasta wjechały czołgi. I tak 60-tysięczny Irpień trafił na front. Razem z Buczą i Borodzianką, gdzie Rosjanie zostawili po sobie leżące na ulicy ciała mieszkańców i masowe groby.

– Gdy zaczęli strzelać, uciekliśmy do piwnicy. Najpierw zabrakło światła. Potem Rosjanie uderzyli w dom, wyleciały okna i drzwi. Potem zabrakło wody, gazu, w końcu nie było co jeść. A my siedzieliśmy zamknięci w piwnicy. Żyliśmy tak przez dwa tygodnie. Było z nami dziewięcioro dzieci – opowiada.

Wojna w Ukrainie: Starzy ludzie uciekają z jedną reklamówką

03:07

This browser does not support the video element.

Druga Halina (także z Irpienia) nie płacze. Ma 82 lata, na głowie niebieską chustkę, oczy też ma niebieskie. Jest krucha, malutka. – Gdy zaczęli do nas strzelać, schowałam się u sąsiada w piwnicy. Było nas tam 10 dusz. Następnego dnia wszyscy młodzi wyjechali – wspomina. Mówi, że gdy ostrzał ustawał, cichutko wychodziła na zewnątrz, żeby nakarmić psa, kury. Potem wracała do piwnicy.

– W końcu wszyscy wyjechali, został tylko jeden mężczyzna. Ale on poszedł spać do siebie do domu. Bałam się zostać sama. Aż przyszła inna staruszka, była starsza, miała 90 lat. I tak przesiedziałyśmy razem całą noc – mówi Halina.

Halina z IrpieniaZdjęcie: Marcin Buchowski/DW

„O nic nie pytałam”

Według statystyk, w 2020 roku 16 proc. mieszkańców Ukrainy miało 65 lat lub więcej. To oznacza, że w 42 mln państwie prawie 7 mln osób to ludzie starsi. Wojna sprawiła, że wielu z nich pozostawiono samym sobie. Część nie miała gdzie pójść, niektórzy nie chcieli opuszczać domów, inni zdecydowali się na to za późno.

Na samym początku wojny, gdy mieszkańcy stolicy Kijowa masowo pakowali swoje samochody i wyjeżdżali ze stolicy (dzisiaj równie masowo do niej wracają), w mediach jeszcze długo krążyły obrazy staruszków z całym dobytkiem w plastikowych siatkach, którzy godzinami stali przy drodze z nadzieją, że ktoś ich zabierze. Transport publiczny już wtedy nie działał, osobówki albo już wyjechały, albo były zapakowane po dach.

Na dom sąsiada spadła rakieta, palił się. Na ulice już nikt nie wychodził, zostali sami starzy i niepełnosprawni. W końcu spotkałam młodych. „Dzieci, kto mnie zabierze?”, zapytałam. Młody chłopak miał swoje auto. „Chodź, babciu”, powiedział. I pojechaliśmy, a po drodze widziałam samochody spalone, rozbite… Dojechaliśmy do mostu – mówi Halina, lat 82.

Zdjęcie wysadzonego mostu w Irpieniu (wysadzili go sami Ukraińcy, żeby uniemożliwić Rosjanom atak na Kijów) widzieli już chyba wszyscy; pod rozerwaną w połowie betonową konstrukcją – tłum cywilów, trochę żołnierzy. Ludzie przedostający się po kładkach, zerwanych przęsłach na drugi brzeg. Halina mówi spokojnie: „Żołnierze wzięli mnie za ręce, przeprowadzili na drugą stronę, wsadzili do autobusu. Nie wiedziałam, gdzie jedziemy, o nic nie pytałam”.

Ukraińscy wolontariusze, którzy przywożą do Ukrainy pomoc humanitarną m.in. z Polski, mówią, że na terenach, gdzie toczą się walki wielu starszych ludzi zostało uwięzionych w swoich domach. Nie mogą wyjść, bo wokół trwa ostrzał, słychać huk eksplozji, nie mają skąd wziąć leków ani jedzenia. Mogą liczyć tylko na pomoc z zewnątrz.

82-letnia Halina z IrpieniaZdjęcie: Marcin Buchowski/DW

„Nie ma do kogo zadzwonić”

Pierwszej Halinie drżą ręce. – Siedzieliśmy tak. W końcu powiedziałam: „Ja pójdę”. Spakowałam się w 15 minut. Co można zabrać w 15 minut? Ręce, nogi drżą, nie wiesz, co brać, czego nie.

Druga Halina mówi cicho. – Zobaczyłam inną staruszkę, też była sama. Podchodzę do niej, a ona płacze. Powiedziałam: nie płacz, gdzie ty pójdziesz, tam i ja pójdę. Nie zostawię cię.

I tak zostały razem.

Pierwsza Halina ściska w dłoniach chusteczkę. – Autobusem dojechałam do Kijowa. Poszłam się napić herbaty. Wracam, a tam moje torby ukradzione, dokumenty, pieniądze, wszystko. Zostałam bez żadnych dokumentów – teraz już bardzo płacze.

– Przepraszam, ja nie mogę…- tłumaczy się. – Boli mnie, że ludzie zostali w tej piwnicy. Tam dwoje dzieci było. Nie wiem, co z nimi. Nie ma kontaktu, nie ma do kogo zadzwonić, dowiedzieć, co się dzieje. Nie wiem, czy mój dom ocalał, czy nie. Nic nie wiem…

Od początku wojny Ukrainę opuściło niemal 5 mln osób. Głównie – młode kobiety z dziećmi. Wielu starszych i schorowanych ludzi zostało. Nie wiadomo, ilu z nich zginęło, bo osobnych statystyk śmierci starych ludzi nikt nie prowadzi.

Obie Haliny są bezpieczne i przebywają w centrum pomocy dla uchodźców w zachodniej Ukrainie. Prezydent Zełeński zapowiedział, że wysadzony most w Irpieniu zostanie pomnikiem wojennym.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>